środa, 30 września 2015

Załamek dnia.

Dzisiaj choćbym nie wiem co robiła to i tak wszystko trafia szlag. Nie umiem się niczym zająć, nie umiem także nic w domu zrobić, mogę tylko siedzieć na kanapie i właśnie nic nie robić. W pracy znowu najadłam się nerwów, co skończyło się płaczem i gdybaniem " jak to dalej będzie" ? Nie wiem. Nie lubię pracować z moją koleżanką, która mnie wdraża we wszystkie nowe obowiązki. Wprowadza bardzo nerwowy nastrój przez co mam wrażenie, że popełniam więcej błędów.Tak na dłuższą metę się po prostu nie da. I z jednej strony cieszę się, że za 2 tygodnie ona w końcu sobie pójdzie i będę mogła spokojnie pracować, z drugiej strony lęk bo jak utknę gdzieś to sobie dalej nie poradzę. I tak źle i tak niedobrze. Przez chwilę też pożałowałam zmiany stanowiska. Jakby człowiek wiedział,że tak będzie to pewnie siedziałby na starym i miał spokojną głowę. A teraz nie dość, że obowiązki trzeba nadgonić to jeszcze znosić humory ciężarnej, niecierpliwej kobiety. Ja rozumiem, że ciąża rządzi się swoimi prawami ale pewnie rzeczy są tu nie do zaakceptowania. Byle tylko...dotrwać.
Czytaj dalej

wtorek, 29 września 2015

Książka, łóżko i herbatka. Wieczorny błogostan.

Godzinę temu przytargałam się do domu. Nareszcie. Na zewnątrz nie jest zbyt fajnie...Ni to szaro, ni to buro i ponuro. Wskoczyłam szybciutko do wanny, wypluskałam się w ciepłej, pachnącej wodzie i wskoczyłam do łóżeczka. Nic poza tym już nie chce mi się robić. Jestem wykończona. Nerwami, stresem i pracą. Nerwami, bo w pracy jest młyn i tak się zapowiada przez kolejne dwa tygodnie.Dodatkowo zjada mnie stres, bo koleżanka z którą pracuję za trzy tygodnie odchodzi na zwolnienie z powodu ciąży a ja mam przejąć jej obowiązki. No i w sumie może udało by mi się jakoś to pogodzić ale sęk w mnogości tych jej obowiązków.Jest tego tyle, że nauczenie się tego w ciągu niecałych 4 tygodni to jakaś kpina po prostu. Toteż bywają w biurze sytuacje kiedy koleżanka albo reaguje złością albo zniecierpliwieniem, że czegoś nie rozumiem albo kolejny raz pytam o to samo. No przepraszam bardzo...dziewczyna która uczyła się tego samego, samodzielnie mogła pracować dopiero po trzech miesiącach a ja mam to ogarnąć w 3 tygodnie??? To okropnie irytujące.Zapomniał już wół jak cielęciem był... I żeby zanadto się nie zamartwiać i nie stresować postanowiłam zagrzebać się w książkach, które potrafię pochłaniać w olbrzymich ilościach od czasu, jak tylko nauczyłam się czytać. Moja mama stwierdziła, że już dawno wzięłam z nimi ślub.W moim przypadku to miłość na całe życie więc rozwodu z nimi nie planuję:). Dodatkowo zaopatrzyłam się w Kindla i teraz to dopiero mam frajdę. Wiem, wiem...Kindle to nie to samo co papier. Tego ostatniego nic nie zastąpi.Więc czytam sobie na zmianę. Tak się składa, że aktualnie czytana przeze mnie kontynuacja Millenium była dostępna tylko w wersji cyfrowej więc tym razem padło na Kindla. No to idę. Wsuwać książkę.
Czytaj dalej

poniedziałek, 28 września 2015

Wieczorne bazgroły...

W końcu uporałam się z wyglądem bloga. Żeby toto miało jakiś wygląd, poświęciłam na to AŻ pół swojego popołudnia. Koniec końców efekt jest w miarę zadowalający aczkolwiek jest trochę pustawo...Ano dobra. Nic już nie ruszam bo jeszcze trochę i od groma opcji tych tu moje oczy dostaną oczopląsu a organizm drgawek. Już nie wspomnę ile " nerwófff" mnie to kosztowało...Teraz grzecznie łykam herbatkę i myślę co by tu nabazgrać. Od ostatniego czasu sporo mnie nie było....A trochę się działo.... Ze dwa miesiące temu zdałam w końcu te prawo jazdy. Za drugim razem. Na egzaminatora trafił mi się człek tak wredny i niedobry, że czasem sama się dziwuję jak ja to w ogóle zdałam. Wkurzacz, prostak i cham jakich mało...nie miałam pojęcia, że ludzie tego pokroju pracują w WORD-ach. Niesłychane...Nie mniej jednak mam to już za sobą i całe szczęście bo gdybym po kolejnym oblanym egzaminie miała trafić jeszcze raz na tego samego egzaminatora, to bym chyba szlaga w miejscu dostała .... Szkoda, że takich nie da się teleportować na Księżyc...dopiero byłoby zaćmienie. Qrde! Po pełnym przebojów egzaminie, mój zakład postanowił mnie awansować stanowisko wyżej. Z jednej strony super bo kasa wyższa ale niestety i większe obowiązki też. I nie byłoby w tym nic godnego uwagi gdyby nie to, że nowych obowiązków to ja się muszę nauczyć od podstaw a tego nie dość, że jest dużo to jeszcze skomplikowane to. Mnie już czasem mózg paruje... a tu jeszcze szkoła do tego. I tak się uczę tego i owego. Na dwa fronty. Przy takich wysokich obrotach to aż boję się, że za jakiś czas mój wygląd będzie przypominał coś w rodzaju Einsteina...któremu każdy włos sterczy w inną stronę.Help ! Nabazgroliłam. Idę spać bo rano trzeba wstać :)
Czytaj dalej

No dobra...

Miałam tutaj kiedyś bloga po tym jak się wyniosłam z Interii, ale tyle się później zajęć zwaliło, że dosłownie przez dwa miesiące nijak nie miałam możliwości ani czasu pisania bloga. Doszłam do wniosku, że w sumie po co mi on jak i tak mnie na nim nie ma.... Teraz jednak wracam bo stęskniłam się za samym pisaniem. I nawet trochę chyba uzależniłam :))) Dosłownie. Tyle się u mnie dzieje ostatnio, i tych dobrych rzeczy i tych złych, raz się człowiek wkurza, płacze za chwilę znowu się śmieje...czasem potrzebuje też bezinteresownych opinii zwyczajnych, obcych ludzi, jakiegoś obiektywizmu kogoś stojącego z boku i to właściwie spowodowało,że znalazłam się z powrotem tutaj. I to by było tyle. Na początek.
Czytaj dalej
Szablon stworzony z przez Blokotka