piątek, 2 października 2015

Przedweekendowe co nieco.

Wczoraj nie miałam siły tu nic nabazgrać. Wróciłam z pracy w fatalnym stanie, rozwalona zupełnie od środka i na zewnątrz. Sytuacja była na tyle nieprzyjemna, że naprawdę chciałam już ze wszystkiego zrezygnować. "Mam to dupie"- myślałam sobie i było mi wszystko jedno czy firma mnie zwolni czy nie. Bo jak nie, to miałam wszelkie predyspozycje do tego, żeby zwolnić się sama. Czułam, że muszę coś zrobić ale nie wiedziałam co. Postanowiłam rzucić się z motyką na słońce i na poważnie porozmawiać sobie z tą koleżanką. Nie powiem...bałam się tej rozmowy, bo nie wiedziałam jak ona się skończy. Rozmowa trwała ponad pół godziny. Wywaliłam kawę na ławę i na spokojnie powiedziałam o co mi chodzi, jak się czuję i jeśli tak dalej pójdzie to niestety, ale ta sytuacja jest dla mnie nie do wytrzymania i z pewnością coś będę musiała zrobić. Jakież było moje zaskoczenie kiedy koleżanka powiedziała, że rozumie to i miałam pełne prawo się tak czuć. Powiedziałyśmy sobie to i owo, wszystko obyło się na spokojnie i bez nerwów co mnie naprawdę cieszy, bo nie lubię się ani przekrzykiwać ani awanturować. Preferuję spokojną rozmowę, bo powiedzieć sobie można wszystko ale kulturalnie i bez nerwów. I w takiej atmosferze zakończyłyśmy rozmowę. Dzisiejszy dzień przebiegł już całkiem inaczej. Było wesoło, luzacko i w ogóle...fajnie. Robota też szła mi lepiej. Jeszcze z miesiąc temu widząc to czym miałam się zajmować, miałam przerażenie w oczach. Ale po dzisiejszym dniu stwierdziłam, że to wcale takie straszne nie jest. Owszem, jeszcze długa droga do biegłej wprawy przede mną, ale po dzisiejszym dniu wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że i tak jestem dużo do przodu niż byłam na początku. Cieszę się z tego bardzo, bo też bardzo mi zależy, żeby zacząć jak najszybciej być biegłą w tym co robię. I tak postanowiłam zakończyć ten tydzień butelką dobrego wina. Mam powody do zadowolenia i mam nadzieję, że będą trwały długo.

6 komentarzy :

  1. No i całkiem nieźle, wszyscy specjaliści wskazują na magiczną moc rozmowy. I się sprawdziło. :)

    Cóż YM jest raczej gorzka w smaku, ta z pomarańczą mniej, ale smak jednak zostaje minimalnie. Na początku to bym Ci doradził zakup próbek YM, jak uznasz, że to nie to, nie ma wielkiego problemu, próbki mają chyba coś koło 100g.

    A sądzę, że będzie nieźle, choć na zajęciach spędzam ten weekend.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz ? Jest OK i będzie jeszcze lepiej. Nie od razu Kraków zbudowano. Wszystkiego trzeba się uczyć, jeśli chce się być biegłym w przedmiocie. Mądrze postąpiłaś, że wyjaśniłaś to i owo z koleżanką. Najgorzej, kiedy nosi się zadrę w sercu i nie jest się szczerym wobec osoby, która to powoduje. Życzę coraz lepszej aury i biegłości w tym, co robisz. Pa !

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, jeszcze jedno - czy możesz mnie oświecić, jak utworzyłaś prawą stronę, łącznie z linkami ? Nie mogę z tym sobie poradzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem nieprzytomna. Okazuje się, że mój komentarz, poprzedni - też znalazł się u Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki ci za podpowiedż. Na razie muszę się wgłębić w temat, bo na pierwszy rzut oka ni cziorta nie pojmuję, a może na drugi rzut - uda mi się coś kapnąć. Do zobaczenia na stronach, komentarzach...

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony z przez Blokotka